„Wszyscy dorośli byli kiedyś dziećmi, ale niewielu z nich pamięta o tym”
Antoine de Saint-Exupéry „Mały Książę”
Jeszcze kilkanaście lat temu istniała koncepcja, że między 6. a 10. rokiem życia mózg młodego człowieka na tyle dojrzewa, że można go traktować bardzo poważnie – jako człowieka dojrzałego. W tej chwili wiem, że jest inaczej. Od tej wiedzy wychodząc warto, abyśmy my – dorośli popatrzyli na swoje dzieci, z dużym dystansem i absolutnie nie traktowali ich jak dorosłych.
Aby pozyskać instrukcję obsługi „gada” należy przede wszystkim zrozumieć dziecko. Głosy – że, kto jak kto, ale to rodzice najlepiej rozumieją własne dziecko – zdają się już być niewystarczające i mało przekonujące. Nikt nie odbiera przy tym rodzicom wiedzy na temat tego, jak ich dzieci zachowują się w określonych sytuacjach – nie znaczy to jednak, że rodzice zdają sobie sprawę z tego, dlaczego właśnie tak, a nie inaczej ich dzieci zachowują się. Całe szczęście z pomocą przyszła zaawansowana fizyka i technologa, które sprawiły, że neuronauka pozwoliła nam lepiej zrozumieć jak działa mózg dziecka – czyli ten wspinały narząd, który odpowiada za to dlaczego zachowujemy się, jak się zachowujemy. Pozwala to spojrzeć na dzieci z trochę innej perspektywy – z perspektywy tego, jak rozwija się ich mózg.
Warto przybliżyć dorosłym – w bardzo uproszczony sposób – wiedzę o tym, jak funkcjonuje mózg dziecka. Pogłębiając wiedzę w tym zakresie być może dorosłym będzie łatwiej być i rodzicem, czy nauczycielem – oraz realizować meandry rodzicielstwa czy wychowawstwa w łatwiejszy sposób. Jak pokazuje doświadczenie, dorośli bez tej wiedzy – mimo dobrych chęci – popełniają błędy. Są w kontakcie z dziećmi mało fajni – co rzutuje na dziecko, na jego zachowanie – jego nawyki.
Za każdym fajnym dorosłym, stoi fajne dziecko. Przed każdym fajnym rodzicem stoi świadomość i wiedza. I chociaż rodzice zwykle znakomicie znają ciało swojego dziecka – wiedzą jak je pielęgnować, to jednak nawet najbardziej troskliwym, najlepiej wykształconym rodzicom często brak jest podstawowej wiedzy na temat mózgu ich dzieci.
Współcześnie neurobiolodzy dzielą mózg na dwie części: na fundament i parter oraz na piętro mózgu. Parter znajduje się pod korą mózgową – i w jego skład wchodzą pień mózgu i móżdżek – zwany mózgiem „gadzim” oraz układ limbiczny – zwany mózgiem emocjonalnym, albo mózgiem ssaczym. Piętro mózgu tworzy kora nowa – zwana również mózgiem ludzkim.
Podział ten jest zgodny z uproszczonym modelem funkcjonowania mózgu – według koncepcji stworzonej jeszcze w latach 60. ubiegłego wieku przez Paula MacLean’a – według której, każdy człowiek posiada trzy części mózgu. Właśnie mózg gadzi (reptilian brain), mózg ssaczy (mammalian brain) i mózg ludzki – kora nowa(neocortex). Oczywiście nie znaczy to, że mamy trzy oddzielne mózgi. Mózg mamy jeden. Ale jest on trójdzielny, lub według innego nazewnictwa – trójjedyny. Mózg gadzi odpowiada za instynkty, mózg ssaczy – za emocje, a ludzki – za racjonalne myślenie.

Nie ważne jednak, czy zastosujemy pierwszy czy drugi podział. Ważne, aby zrozumieć ideę – dzięki niej bowiem możliwe jest zdobycie instrukcji obsługi „gada”.
Dlaczego „gada”?
Każda z części mózgu, rozwijała się najpierw w procesie ewolucji istot żywych. Najstarszy ewolucyjnie jest pień mózgowy, otaczający rdzeń kręgowy – czyli mózg gadzi. To część, która odpowiada za pierwotny instynkt przetrwania gatunku. Dzięki niej, istoty wyposażone w ten pierwotny mechanizm przetrwały. Stąd i pewnie nazwa – mózg gadzi.
Co również ciekawe, to to, że dzisiejszy Homo sapiens – w momencie urodzenia jest trochę jak ta pierwotna istota sprzed milionów lat – jak gad. Ma to związek z faktem, iż w procesie rozwoju człowieka, każda z części mózgu rozwija się po kolei, na różnych etapach cyklu rozwojowego.
To co widać na poniższym obrazku, to jest przekrój mózgu. Przede wszystkim jednak, jest to przekrój mózgu dorosłego. Mózg dziecka i wygląda, i funkcjonuje nico inaczej niż mózg człowieka dorosłego. Dzieje się tak dlatego, że części mózgu trójdzielnego rozwijają się w odpowiedniej kolejności.

Pień mózgu, jest w dużej mierze wrodzony. W procesie rozwoju człowieka ta najstarsza, najbardziej prymitywna część rozwija się jako pierwsza, jeszcze w macicy. Śmiało można powiedzieć, że ludzie powstają od postaw. Tu znajdują się podstawowe funkcje życiowe, popędy, instynkty, odruchy. Jest dobrze rozwinięty w momencie narodzin.
W pniu mózgu znajduje się właśnie mózg gadzi. Usytuowany jest tuż nad miejscem, w którym rdzeń kręgowy ma dostęp do czaszki. To najbardziej prymitywna część ludzkiej istoty. Mimo jednak swojej prymitywności ma ona wpływ na wszystko co robią noworodki (oddychanie, jedzenie, spanie, budzenie się, płacz, oddawanie moczu, defekacja). Ponadto pień mózgu razem z podwzgórzem kontrolują energetyczne poziomy organizmu, czyli dbają o „homeostazę” organizmu, utrzymują jego równowagę wewnętrzną.
Funkcje kontrolne mózgu gadziego są fundamentalne. Często jednak ich znaczenie jest pomijane, zwłaszcza w kontekście zestawienia go z najbardziej zaawansowanymi funkcjami naszego umysłu, takimi jak abstrakcyjne myślenie. A to niedobrze. Zwłaszcza, że bardzo dużo problemów psychologicznych, również w późniejszym czasie, związanych jest z trudnościami w funkcjach podstawowych, które właśnie utrzymuje mózg gadzi. Brak równowagi psychicznej często idzie w parze z brakiem homeostazy.
Patrząc na niemowlę i jego zachowanie, zasadniczo można uznać, że jest małym „gadem” – walczącym o przetrwanie.
Osobiście bardzo lubię sformułowanie „gadzi” mózg, bo w trudnych chwilach kiedy dziecko – nawet już nieco starsze – wpada w furię, kiedy rzuca się na podłogę, kiedy rzuca ubraniami po pokoju i krzyczy: „nie chcę się ubrać! nie będę się ubierać! nigdzie nie pójdę!” (na przykład do przedszkola), z dużym prawdopodobieństwem działa właśnie z poziomu mózgu gadziego. Proponuję wówczas popatrzeć na dziecko jak na małą jaszczurkę. Popatrzenie na własne dziecko jak na małą jaszczurkę, która tupie, która kłapie zębami, która trzepie ogonem, pozwala zatrzymać się i spróbować zrozumieć, co ona nam chce przekazać. A co może mówić nam w ten sposób dziecko? Być może informuje nas, że dzieje się z nim coś strasznego, że nie wie co mu jest. Być może w ten sposób prosi nas o pomoc. Być może to właśnie „gad” mówi nam swoim zachowaniem. Popatrzenie na dziecko jak na jaszczurkę daje taką szansę, żeby z perspektywy dorosłego nabrać trochę dystansu do tego, co się dzieje.
Wraz z upływem czasu widać jednak, że dziecko uczy się i potrafi wykorzystywać zachowania instynktowne w sposób intencyjny. Chociażby płacz. Początkowo jest wyłącznie reakcją na dyskomfort związany z głodem, chłodem czy chociażby potrzebą kupy, informacją dla nas dorosłych – że dziecku czegoś brakuje lub czegoś potrzebuje. Ale po jakimś czasie wykorzystywany zostaje do innych, bardziej planowych celów – u niemowląt głównie związanych z przywoływaniem tej, która barem mlecznym dysponuje, ale niekoniecznie tylko do tego, by zaspokoić głód.
Dlaczego tak się dzieje?
Otóż, mimo że dziecko rodzi się wyposażone w mózg gadzi, to jednocześnie w ciągu pierwszych 6 lat życia rozwija się mózg emocjonalny, mimo, że zasadniczo jest dobrze rozwinięty w momencie urodzin.
Mózg emocjonalny zwany też ssaczym lub układem limbicznym znajduje się tuż nad mózgiem gadzim w centrum ośrodkowego układu nerwowego. Zaczyna rozwijać się od momentu urodzenia dziecka. Kształtuje się w zależności od doświadczenia dziecka, składu genetycznego i charakteru.
Niektórzy uważają, że mózg emocjonalny stanowi mieszankę mózgu gadziego – instynktownego, i układu limbicznego – odpowiedzialnego za przetwarzanie i wyrażanie emocji (gniewu, strachu, smutku, radości, wstrętu). Ta zależność sprawia, że pełni on rolę centrum emocji i monitora niebezpieczeństwa (działa jak w filmie „W głowie się nie mieści”). Działa on w ten sposób, że intensywne emocje aktywują układ limbiczny, w szczególności ciało migdałowate, które z kolei odpowiedzialne jest za informowanie nas o możliwych zagrożeniach (jako centrum strachu) i uaktywnianiu reakcji – dzięki czemu możemy działać zanim pomyślimy.
Dzięki temu organizm człowieka aktywuje hormony, które z kolei wyzwalają impulsy nerwowe, które przygotowują ciało do walki lub ucieczki. Oczywiście sprawa jest bardziej skomplikowana. Na ten moment wystarczy świadomość, że płacz dziecka, krzyk, gryzienie, kopanie, ucieczka, zamarcie – czy inne nie zawsze przez nas akceptowane zachowania, nie zawsze jest przemyślanym działaniem. Czasami to reakcja bezwarunkowa – związaną z jego walką o przetrwanie (może się po prostu bać, albo nie radzić sobie z emocjami). Dziecko, a właściwie jego mózg, walczy – jak potrafi. Bo chociaż umysł może nauczyć się ignorować komunikaty emocjonalne z mózgu, to już sygnały ostrzegawcze organizmu nie. Oznacza to, że emocjonalny mózg będzie nadal funkcjonował mimo wszystko.
Nie można przy tym zapominać, że obie części mózgu trójjedynego (gadziego i emocjonalnego) odpowiedzialne są tak za rejestrowanie doświadczeń, jak i za zarządzanie fizjologią i identyfikacją (komfort, bezpieczeństwo, zagrożenia, głód, zmęczenie, pożądanie, przyjemność, ból).
Parter mózgu, w skład którego wchodzi mózg gadzi i mózg ssaczy – jest dobrze rozwinięty w momencie urodzin. Natomiast piętro mózgu, kształtuje się dopiero po urodzeniu. Parter mózgu w dużej mierze jest wrodzony. Natomiast piętro mózgu rozwija się pod wpływem otoczenia – od stymulacji otoczenia, od kontaktów z innymi ludźmi (z tatą, mamą, babcią, dziadkiem, rodzeństwem, kolegą, koleżanką, panią w przedszkolu, panią w szkole), od tego czy dziecku czytamy, czy ogląda filmy, korzysta z Internetu itp. Pod wpływem doświadczeń i stymulacji otoczenia piętro mózgu intensywnie się rozwija. Rozwój ten polega powstawaniu połączeń neuronalnych oraz – gdy przyjdzie na to czas – ich mielinizacji.
Dowodem na to, że rodzimy się bez rozwiniętego piętra mózgu jest fakt, że gdy rodzi się mały człowiek, to jego głowa jest zdecydowanie mniejsza niż głowa osoby dorosłej. Nie sposób sobie wyobrazić, aby piłka wielkości piłki nożnej mogła przejść przez otwór o średnicy dziesięciu centymetrów. Ale już głowa wielkości grejpfruta da sobie z tym radę.
Trzeba mieć na względzie, że nowo narodzone dziecko, to nie źrebię czy cielak, które zaraz po porodzie wstaje na cztery nogi, possie mleko od matki, poskubie sobie trawę i jakoś przeżyje. Dziecko natomiast jest totalnie bezradne i zależne od otoczenia. Dlaczego? Dlatego, że w momencie urodzenia ma tylko parter mózgu, niemalże w stu procentach rozwinięty (potrzebny by walczyć i nawiązywać pierwsze relacje – również by przeżyć), natomiast niemalże nie posiada mózgu racjonalnego.
Warto pamiętać, że przez pierwszy rok życia dziecka nie ma mowy o wymaganiu jakiejkolwiek dyscypliny ani przystosowaniu się dziecka do reguł życia społecznego. Niemowlę nie jest istotą, o której można czegokolwiek wymagać. Trzeba natomiast jak najszybciej zaspokajać jego wszystkie potrzeby. Wtedy powstaje człowiek wyposażony w zdrowy rdzeń, zdolny do rozwoju, z silnym poczuciem bezpieczeństwa, własnej wartości i autonomii (W. Eichelberger).
Piętro mózgu, w którym znajduje się mózg racjonalny – zwany jest również mózgiem ludzkim/człowieczym. To najmłodsza część jeśli chodzi o trójjedyny mózg. Mózg racjonalny – odpowiada za wyższe czynności psychiczne: myślenie, wolę, świadomość, uwagę, wyobraźnię, pamięć, kreatywność, mowę. To on najbardziej odróżnia człowieka od zwierząt. Zasadniczo zarządza światem zewnętrznym.
Racjonalny mózg zajmuje (u dorosłej osoby) niewiele, bo tylko 30% przestrzeni czaszkowej. To w nim znajduje się kora przedczołowa, która jest odpowiedzialna za planowanie, przewidywanie, postrzeganie czasu i kontekstu, hamowanie nieodpowiednich działań, empatyczne rozumienie itp. Płaty czołowe są częścią racjonalnego mózgu. Odpowiadają za równoważenie impulsów, a także za odpowiednie zachowanie w określonej sytuacji. Płaty czołowe zajmują się również regulowaniem bodźców typu głód, popęd seksualny, gniew, agresja. Ponadto hamują nasze działania, które mogłyby nam zaszkodzić a także pozwalają budować i utrzymywać relacje – tworzą empatię.
Z perspektywy ewolucyjnej ludzki mózg jest dość młody. Ukształtował się zaledwie 1,5 – 1,7 milionów lat temu, ale wówczas jeszcze nie był to taki mózg, jaki znamy współcześnie. (tak przynajmniej dowodzą naukowcy z Uniwersytetu w Zurichu). Pierwsi przedstawiciele mózgu ludzkiego mieli jeszcze małe czaszki, a ich mózg stanowił zaledwie połowę wielkości naszego mózgu – procesy te nie były jeszcze zbyt zaawansowane. Z czasem dopiero uległy rozwojowi.
Podobnie rzecz się ma z naszymi współczesnymi „gadami”. Jak „gad” się rodzi, ma małą głowę – o czym było wyżej.
Kiedy dziecko się rodzi, i później rozwija, w ciągu pierwszych trzech lat, jego ciało, tułów, nogi, ręce rosną tak sobie. Natomiast to, co rośnie mu na pewno – to rośnie mu głowa. Co widać po czapeczkach. Około 3 roku życia objętość mózgu ludzkiego jest już w siedemdziesięciu procentach taka, jak u osób dorosłych. W wieku 6-7 lat – ta objętość to już jest jakieś dziewięćdziesiąt procent. Ale to jest tylko objętość. To nie jest dojrzałość.
U „gada” piętro mózgu w pełni dojrzałe jest około 25 roku życia (chociaż najnowsze badania pokazują, że około 30 roku życia). Wówczas można uznać wiek gadzi za zakończony. Za dojrzałość tego kawałka mózgu odpowiada otoczenie.
Dzieci, bez względu na to, czy są niemowlakami, przedszkolakami, czy są w okresie szkolnym czy są w okresie nastoletnim – nadal mają bardzo niedojrzałe piętro mózgu. Dorośli mają dojrzałe, dzieci jeszcze nie. I to jest pierwsza zła wiadomość. Druga zła wiadomość jest taka, że gdy człowiek jest w silnych emocjach – we wściekłości, panice, rozpaczy albo euforii – to jego mózg działa przede wszystkim w obszarze układu limbicznego (części ssaczej mózgu), natomiast piętro mózgu wyłącza się. Trudno do niego trafić logicznymi argumentami. Dotyczy to zarówno do młodszych, jak i starszych dzieci. Więc gdy, na przykład dziecko nie chce iść do przedszkola – nie chce ubrać bluzki, skarpetek czy butów i płacze lub zawiesza się, to nic nie da moralizowanie i tłumaczenie „że mama (czy tata) muszą iść do pracy, że punktualność jest ważna”.
To co zrobić?
Należy zastanowić się, do której części mózgu małego „gada” mówię. Kiedy tłumaczymy, kiedy podajemy logiczne argumenty – to mówimy do mózgu ludzkiego. Niestety, ten kawałek mózgu w emocjach jest po pierwsze – wyłączony, po drugie – nie dojrzały na tyle, by zrozumieć, co do niego mówicie. Dlatego czcze gadanie dorosłych do dzieci nie dociera. I nie ma znaczenia ile lat ma dziecko. Ostatecznie nas dorosłych też ta zależność dotyczy (wyłączenia kory nowej), mimo tego, że mózgi mamy dojrzałe.
Kolejna zła wiadomość. Istnieje coś takiego, jak mózgowe „Wi-Fi” – można też powiedzieć „gadzie Wi-Fi” (znajduje się w parterze mózgu). Oznacza to, że kiedy dziecko jest w parterze mózgu – jest w emocjach, działa jak dzika mała jaszczurka – to nasze dorosłe gadzie mózgi natychmiast to napięcie kupują.
To co zrobić?
Po stronie dorosłego leży odpowiedzialność – my już mamy całkiem nieźle rozwinięte piętro mózgu – aby się nie dać sprowokować. Nie dać się, aby parter mózgu nas sprowokował, że zrobimy albo powiemy coś, czego potem będziemy żałować. Zwłaszcza, że na pewno nie będzie to skuteczne, a wręcz może przynieść opłakane skutki.
Działa to też w drugą stronę. Gdy to my jesteśmy w parterze mózgu (wchodzimy do domu jak gradowa chmura – każdy dorosły na pewno ma swoje powody) i wchodzimy do domu, to nasze gadzie mózgi wysyłają Wi-Fi do tych małych, niedojrzałych, nieumiejących się bronić w sposób samokontrolujący i racjonalny mózgów informację o naszym napięciu. No i wtedy się zaczyna – krzyk, płacz i zgrzytanie zębami.
To co zrobić?
Bardzo ważne jest, abyśmy to my – dorośli – w takich sytuacjach uczyli się korzystać z góry mózgu, która pomoże nam wyciszyć się, uspokoić. Bo gadzie Wi-Fi działa też i w ten sposób, że gdy my – dorośli jesteśmy spokojni, to będziemy w stanie swoim stanem umysłu wyciszyć nasze dziecko. Spokojny dorosły uspokoi dziecko. Dziecko ma się czuć bezpiecznie, ma się czuć dostrzeżone i wtedy możemy je ukoić, i poprowadzić dalej proces wychowawczy. Ale najpierw to my – dorośli musimy się uspokoić. Inaczej się nie da.
Jak to zrobić?
Permanentny stres rodzicielski nie sprzyja rodzicielstwu. Ale musimy zrobić wszystko, by – mimo emocji – to rodzicielstwo, a zwłaszcza proces wychowawczy realizować w piętra naszego rozwiniętego mózgu. Główną rolę odgrywa tu nasza kora przedczołowa, która jest odpowiedzialna za wyciszenie naszego mózgu i za racjonalne myślenie. Musimy ją po prostu uruchomić. Musimy zatrzymać się, spojrzeć na dziecko, na jego zachowanie – i uzmysłowić sobie, że dziecko nie robi tego specjalnie, dziecko nie robi nam na złość, dziecko nie robi tego po to, aby wyprowadzić nas z równowagi. Dziecko nie robi nam tego po to, by zrobić nam obciach. Dziecko to robi nie świadomie ze swojego gadziego kawałka mózgu – jest po prostu w tym momencie „gadem”.
Więc jakie są rady na gada?
Dobra wiadomość jest taka, że parter mózgu, to bardzo prymitywna część mózgu. Ten prymitywizm polega między innymi na tym, że ten kawałek mózgu nie potrafi robić dwóch rzeczy na raz. To znaczy, że fizjologicznie jest niemożliwe równoczesne odczuwanie silnych emocji i głębokie oddychanie. Między innymi to dlatego gdy jesteśmy w emocjach zapowietrzamy się, przyśpiesza nam tętno, ściska nas w żołądku, pocimy się, napinamy, ściska nas w gardle, mamy szczękościsk, rośnie ciśnienie, zawroty głowy itp. Dzieje się tak dlatego, że mózg gadzi wyłącza w ciele układy odpowiedzialne za podtrzymywanie życia, i przenosi energię do układu limbicznego. Te wszystkie objawy mówią nam dorosłym – hola, stop! Za chwilę zrobisz coś, czego będziesz żałować! Zaopiekuj się sobą! Zatrzymaj się! Skorzystaj z piętra mózgu! To jest Twoja odpowiedzialność! Zajmij się sobą!
Kołem ratunkowym jest w tej sytuacji oddychanie – to masz zawsze przy sobie. Ale równie dobrze może to być coś, co akurat Tobie pomaga. Śpiewanie, rysowanie – to co Cię uspokaja! To sprawi, że zaczniesz się kontaktować z ludzkim rozumem.
Ale co z gadem? Jak mu wytłumaczyć?
Kiedy dziecko jest wytrącone z równowagi logika (tłumaczenie) nie odniesie skutku, dopóki nie zajmiemy się emocjonalnymi potrzebami prawej półkuli. Aby zintegrować pionowo mózg dziecka – tak by fizycznie wyższe obszary mózgu, które pozwalają im rozważać i analizować własne czyny, współdziałały sprawnie z niższymi regionami – odpowiedzialnymi za instynkty, odruchowe reakcje i walkę o przetrwanie, musimy zintegrować mózg dziecka poziomo – tak by logiczna lewa półkula współpracowała z emocjonalną prawą.

Kiedy dziecko jest małe, to ma zdecydowanie lepiej rozwiniętą prawą półkulę. Ma więcej połączeń neuronalnych właśnie w prawej półkuli – bo przecież lepiej je ćwiczy J i to od pierwszych dni po urodzeniu). Zatem dzieci są prawopółkulowe – przynajmniej do 6. roku życia. I dlatego, gdy dziecko jest w emocjach (nie chce nałożyć butów), to znaczy, że jest w prawej półkuli swojego mózgu. I gdy tłumaczymy dziecku w tym momencie, jak to bardzo ważne jest, aby te buty nałożyło (bo zmarznie w nóżki, czy coś w podobnym stylu) – to trafiamy kulą w płot. Kiedy dziecko jest wytrącone z równowagi musimy się najpierw zająć prawą półkulą, czyli emocjami dziecka.
Źródłem „niewłaściwego” zachowania dziecka jest emocja, która nie została bezpośrednio wyrażona. Zazwyczaj jest tak, że za tą emocją którą my widzimy – w płaczu, tupaniu nogami, krzyku, szarpaniu się – i którą interpretujemy jako wściekłość, kryje się zupełnie inna emocja. Pod emocją wyrażaną w taki a nie inny sposób (która jest tylko czubkiem góry lodowej) kryje się zupełnie coś innego.

Dzieci nie potrafią jeszcze panować nad swoimi stanami emocjonalnymi, kontrolować własnych odruchów. Nie mają rozwiniętych takich połączeń w korze przedczołowej. W ogóle mają jeszcze niewiele połączeń neurologicznych – im młodsze, tym mniej. A rodzice często nie potrafią rozpoznać ich potrzeb. Ale za to łatwo przychodzi nam wydawanie dyspozycji i by poradzić sobie z problemem mówimy: „Idź do swojego pokoju, i tam się uspokój”. Niestety.
Gdy tak zrobimy, to warto sobie zadać pytanie: Czego nauczyło się ode mnie moje dziecko? Jakiej strategii uspokajania się nauczyłem/am swoje dziecko?
Dzieci nie potrafią panować nad swoimi stanami emocjonalnymi, nie potrafią siebie kontrolować. To my – dorośli – powinniśmy umieć rozpoznać ich potrzeby.
Jak to zrobić?
Trzeba się na chwilkę zatrzymać, przestać działać spod kory mózgowej, i na spokojnie rozpoznać potrzeby swoich dzieci.
Przede wszystkim musimy:
- popatrzeć, czego dziecko potrzebuje
- zastanowić się, czy przypadkiem nie jest to zachowanie typowe dla wieku
- zwrócić uwagę na temperament dziecka – czyli na to, z czym dzieci przychodzą na świat
- wzmocnić dziecko.
To my mamy dojrzałe mózgi, i to po naszej stronie leży odpowiedź na pytanie: jakie jest moje dziecko? to my mamy je rozpoznać, to my mamy na nie uważnie patrzeć, to my mamy je obserwować, to my mamy się jego uczyć – to dziecko jest naszym przewodnikiem. Jak będziemy je uważnie obserwować, to się nauczymy tego, co na nie działa – tak by nie złamać je, ale by nauczyć je takiego funkcjonowania, żeby w przyszłości potrafiło sobie radzić w podobnej czy innej sytuacji.
Dlatego my dorośli musimy się bardzo pilnować, żeby nie pójść za myślą „zapalnikiem”:
- Co za bachor!
- Robisz to specjalni, na złość!
- Nie wytrzymam tego!
- To niedopuszczalne, nie do zniesienia!
- Poniżasz mnie przed innymi ludźmi!
- Chcesz mnie doprowadzić do wściekłości!
- Nie szanujesz mnie!
- Jesteś egoistą!
- Jesteś leniem!
- Jesteś nieposłusznym dzieckiem!
Niestety, takie myśl często pojawiają się, gdy jesteśmy we własnym „gadzim” mózgu. Oczywiście to nie takie proste, bo będąc na pełnym etacie rodzica, 24 godziny na dobę, w chronicznym stresie rodzicielskim, w permanentnym zmęczeniu (bo przecież jednocześnie nierzadko pracujemy na etacie poza domem) – bardzo łatwo przejść na tryb „gadzi”. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo!
Ale na pewno jest to możliwe. Trzeba wyłączyć myśli „zapalniki”! Nie jest możliwe doprowadzenie się do złości, jeżeli inaczej zinterpretujemy sytuację.
Do złości potrzebne są dwie rzeczy: potrzebny jest stres i potrzebna jest myśl „zapalnik”. Jeżeli jednego zabraknie, to do wybuchu złości, ataku furii (ze strony dorosłego) na dziecko, nie dojdzie.
Jak to zrobić?
Najpierw należy zadbać o siebie, aby się wyciszyć, a potem należy wyłączyć myśli „zapalniki”. Dzięki temu będziecie mogli zadbać o potrzeby dzieci.
A jakie są to potrzeby?
Kochani rodzice – jeżeli chcecie mieć szczęśliwe dziecko, dajcie im BMW klasy C.

Zadbajcie o bezpieczeństwo dziecka. Dzieci im młodsze, tym bardziej potrzebują reguł, zasad, rytuałów, obowiązków i stałości. Potrzebują przewidywalności.
Dajcie dzieciom odczuć waszą miłość. Chodzi o miłość bezwarunkową, która sprawia, że cieszymy się że dziecko jest, kochamy je za to że jest – przy jednoczesnym nie akceptowaniu wszystkich zachowań dziecko.
Pozwólcie dzieciom być wolnymi. Stwórzcie im możliwość dokonywania samodzielnych wyborów, podejmowania decyzji – i naturalnie ponoszenia konsekwencji (niech samo spakuje plecak do szkoły, zrobi sobie kanapkę na śniadanie, wybierze i nałoży ubranie).
Nie znaczy to, że mają to być wybory, które przekraczają możliwości dzieci – absolutnie nie. To mają być wybory i decyzje dostosowane do ich wieku, a my powinniśmy je zaakceptować (nawet jeżeli bluzeczka nie pasuje do spodenek). Nie zapominajcie, że autonomiczne dziecko, to w przyszłości autonomiczny dorosły.
Dajcie ponadto dzieciom więcej przestrzeni – bez dorosłego – przecież jeżeli może samo pójść do przedszkola czy szkoły, to co stoi na przeszkodzie? A czy dziecko nie może samo zostać na placu zabaw? Dziecko będąc stale „pod okiem dorosłego” nie mają możliwości bycia ze sobą – tylko ze sobą, i z innymi – innymi niż rodzice.
Daj dziecku czas na dojście do siebie.
I jeszcze jedna rzecz.
Pewne zachowania są typowe dla wieku dziecka – o czym wspomniane tylko było wyżej.

W wieku 18. miesięcy do 2 roku życia następuje bardzo intensywny wzrost mózgu dziecka, więc dzieci w tym wieku są przeciążone. Dlatego „produkują” całe mnóstwo objawów takich, że czasami rodzice odnoszą wrażenie, że w dziecko – które przez półtorej roku było w miarę spokojne – diabeł wstąpił. Rzeczywiście, tak to może wyglądać. Wynika to z faktu, że dziecko wchodzi w etap – kiedyś mylnie zwany buntem dwulatka – intensywnego rozwoju mózgu. Kora mózgowa dziecka chłonie wszystko jak gąbka, i nie nadąża tego przerobić. Dlatego dzieci są przeciążone – ich układ nerwowy jest przeciążony. I tak to jest. I tak to będzie potem.
Mówiąc w skrócie, każda druga połowa roku dziecka jest trudniejsza. Warto o tym pamiętać. To ważna informacja w instrukcji obsługi „gada”, by w tych trudnych dla dziecka okresach, bardziej patrzeć na dziecko jak na jaszczurkę J (oczywiście należy uwzględnić, czy nic się nie zmieniło w życiu rodzinnym, szkolnym czy osobistym dziecka). To tylko pół roku! Da się wytrzymać! Dziecko nie robi nic przeciwko dorosłym J to tylko taki etap jego życia. Przetrwacie!
W każdej dłuższej relacji między dorosłym i dzieckiem, to dorosły w stu procentach odpowiada za jej jakość (Jesper Juul).
To od dorosłego wszystko zależy. To dorosły odpowiedzialny jest za to – co się wytworzy między dzieckiem a dorosłym. Nie dziecko! Dziecko jest dzieckiem! Jest małym kompetentnym (na swój wiek) dzieckiem. Ono cały czas „mówi” do dorosłego – ale niestety nie w taki sposób, jak my dorośli rozmawiamy. Nie ma jeszcze tak dobrze rozwiniętej kory mózgowej, jak my dorośli. Komunikuje do nas tak, jak potrafi – zwłaszcza w tych okresach, gdy w ogóle jeszcze nie mówi.
Więc nie potrafi powiedzieć: „Kochani rodzice mam zaburzenia integracji sensorycznej i nie jestem w stanie zdzierżyć tej bluzeczki na sobie, bo ona ma ostre szwy, które mnie uwierają. Nie utrzymam jej na sobie. Nie mogę. Dlatego jej nie ubiorę”. Potrafi natomiast nam zakomunikować w taki sposób, w jaki potrafi. Najpierw stawia opór, a gdy natrafia na nasz opór, to emocjonalnie nie daje rady – więc widzimy co widzimy – samą końcówkę: płacz, szarpanie się i inne zachowania. Jakoś jednak nie dostrzegamy tego, co dziecko komunikowało nam przed tym atakiem furii.
To co zrobić?
Zatrzymać się, zaopiekować się sobą (oddychanie może pomóc), wyłączyć własny „gadzi” mózg i myśli „zapalniki”, i zastanowić się – co dziecko chce mi przez swoje zachowanie powiedzieć? Ostatecznie macie przed sobą jaszczurkę J której musicie pomóc.
Kiedy dziecko jest w stanie nadmiernego lub zbyt małego pobudzenia ważne jest, byśmy my dorośli pomogli mu odzyskać równowagę, zachowując spokój i niezależnie od wszystkiego nie przyczyniali się dodatkowo do narastania problemu (S. Shanker, T. Barker). Nie mamy tłumaczyć, nie mamy dziecka w tym czasie uczyć – to co mamy zrobić, to pomóc odzyskać dziecku równowagę.
Jest coś takiego, że jak dziecko płacze, a my mówimy: „No nie płacz, nie płacz! Chłopaki nie płaczą”, albo „No popłacz jeszcze trochę, no popłacz. Ale beksa jesteś!” – to neurobiolodzy nazywają to „dźganiem” jaszczurki. A wiadomo, co robi jaszczurka, która jest w trybie walki, a my jeszcze będziemy ją dźgać. Dolewamy oliwy do ognia!
To co robić?
Naszym celem jest pomóc dziecku odzyskać równowagę, zachowując spokój. Nikt nie wyprowadzi – i ciebie i dziecka – z równowagi, bez twojego wewnętrznego przyzwolenia.
- Zawsze bądź większy, silniejszy, mądrzejszy i uprzejmy (nie krzycz, nie bij, nie karz)
- Ilekroć to możliwe: podążaj za potrzebą dziecka (zastosuj BMW)
- Ilekroć to konieczne: przejmij kontrolę (ale w sposób porozumienia bez przemocy)
i pamiętaj przy tym, aby:
- Zadbać o siebie – time out, trzy oddechy, „dam radę”, „coś wymyślę”
- Zadaj sobie pytania dotyczące dziecka:
- Dlaczego tak się zachowuje? – pamiętaj: kiedy dziecko mówi „nie chcę!”, zazwyczaj oznacza to „nie mogę!”
- Czego potrzebuje? – sprawdź, może jest głodne, śpiące, przytłoczone
- Dlaczego teraz? –sprawdź, może nie jest na odpowiednim etapie rozwoju, żeby spełnić Twoje oczekiwania
- Co czuje?
- Przypomnij sobie: co działa pozytywnie? co wzmacnia tendencję do współpracy?
- Co nie działa?
- Myśl twórczo – Jak mogę mu pomóc? – a jednocześnie używaj jak najmniej słów, korzystaj za to z mowy ciała
- Daj przestrzeń i bądź blisko
- Nawiąż kontakt (empatia)
- Daj dziecku czas na dojście do siebie
- Opisz: co widzisz/słyszysz, ale nie oceniaj
- Okaż zrozumienie – zaakceptuj uczucie dziecka (swoje również)
- Nazwij uczucie – empatycznie, z intonacją pytającą („jesteś zły?”)
- Udziel informacji
- Daj wybór
- Przejdź do działania
Ot, i cała instrukcja obsługi „gada” J
Wszystkie mamy, które chcą:
- porozmawiać o swoich doświadczeniach macierzyńskich
- dowiedzieć się, jak to jest, że dziecko takiej fajnej mamy czasami zachowuj się jak „zwierzę”
- ujarzmić swoje nie zawsze idealne dzieci i przy tym nie zwariować
- zweryfikować dotychczasowe sposoby wychowywania dziecka
- na nowo stworzyć instrukcję obsługi „gada” – tak by wychowywanie było włącznie przyjemnością
zapraszam na pogaduchy w sieci 🙂
Kiedy? co niedzielę 🙂 o godz. 9.00 – gdy jeszcze pociechy śpią, albo oglądają bajkę czy zajęte są zabawą 🙂
Zarezerwuj sobie przynajmniej 2 godziny
Gdzie?
Spersonalizowany pokój na platformie ClickMeeting stworzony zostanie dla tych mam, które zechcą dołączyć do spotkania. Wystarczy dołączyć 🙂
Czy może dołączyć tato?
Jeżeli tylko chce, to oczywiście 🙂 Każdy tato jest mile widziany.
Jak dołączyć?
Możesz dołączyć bezpośrednio do pokoju webinarowego 🙂
Na kolejnym spotkaniu: Jak zrozumieć nastoletnie dzieci i nie zwariować.
